Robiłam obiad, odcinałam końcówki fasolce i w sumie przypadkiem zamieniło się to w naukę dodawania
Ja wybierałam Synkowi plastikowe numerki, układałam je w równania a on liczył fasolki
Synek liczył wszystkie razem i znajdował numerek z odpowiednią odpowiedzią
To właśnie tu Synek w sumie zobaczył pierwsze równania z dodawaniem
Sam swoim palcem liczył klocki i samochody przedstawione w książce.
Tak mu się spodobało, że szybko wykorzystałam moment i wydrukowałam mu kilka kart pracy (tu znajdziesz karty pracy/worksheets)
Oprócz numerków, pod każdym numerem są obrazki, więc te karty pracy są idealne dla przedszkolaka.
Musze przyznać, że takie spontaniczne lekcje (a takich u nas jest najwięcej) są najfajniejsze, najciekawsze a co najważniejsze są zainspirowane zainteresowaniem Synka.
Nauka z dzieckiem nie powinna być skomplikowana, nie wymaga 'crazy' zabawek czy przyrządów. Nie powinna też zabierać dużo czasu. Kilka minut tu i ówdzie, przy robieniu obiadu, w drodzę do szkoły/sklepu, przy jedzeniu... kiedy tylko jest to możliwe.
Serdeczenia pozdrawiam
Nikola
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz